#2

Posted: 24 listopada 2016 in Aktualności

img_1326

Popołudnie. Za oknem londyńska mgła. Księgarnia, miejsce spotkań miłośników książek. Dział z literaturą obcą
Ona: To będzie odpowiednia książka na prezent urodzinowy. Pokazała na książkę, ale nie wyciągnęła jej z regału.                                                                                                                                                                         On: /uradowany i szczęśliwy tym faktem/ to super że udało nam się znaleźć tą rzecz o którą nam chodziło. W takim razie kupujemy.
Ona: Chwila, chwila, nie tak szybko /wyjmuje smartphona z kieszeni/
On: Co znowu nie tak….Za cienka, za gruba ta książka czy temat nie odpowiedni a może szata graficzna nie odpowiadająca?
Ona: Bądź wyrozumiały dla mnie. Chcę jak najlepiej. Książka ma być idealna.
On: Idealna? Co robisz z tym telefonem, dzwoni ktoś czy dostałaś kolejne powiadomienie z portalu społecznościowego?
Ona: Po prostu przed zakupem muszę zerknąć na rekomendacje dotyczącej tej książki. Konkretnie, ile gwiazdek otrzymała.
On: /zniecierpliwiony / i?
Ona: /z uśmiechem na twarzy/ idealnie, 7/10. Kupujemy!!!

Oto jedna z wielu sytuacji, której byłem świadkiem, gdzie przy zakupie danej książki wyrocznią stały się portale rankingowe. W dawnych czasach nie było Internetu a co za tym idzie żadnych stron wspierających pomocą wyboru. Czytało się książki i tyle. Subiektywnie patrząc na tą sprawę, staram się nie wnikać w rankingowy misz – masz. Dla mnie każda nowa książka to odkrywanie świata na nowo. Dla jednych, posłużę się tu przykładem „Dziewczyny z pociągu” Pauli Hawkins to arcyzaskakujący kryminał trzymający od pierwszych stron w napięciu a dla mnie to po prostu literacki kicz.Inni się zachwycają /dookoła słyszę tylko ochy i achy na temat tej książki/ a inni omijają ją szerokim łukiem. Autorka Paula Hawkins osiągnęła swój literacki cel. Jest number one wśród najlepiej sprzedających się książek na całym świecie. I jak tu wierzyć rekomendacjom okładkowym? Wiadome jest iż, Stephen Kinga, wielki król grozy i horroru /którego oczywiście cenię za dotychczasowy dorobek literacki/ wpłynął w 99% na wynik. Brak jego wpisu oznaczałby brak „Dziewczyny z pociągu” na liście najlepiej sprzedających się książek. Może znalazłaby się gdzieś na szarym końcu jako debiut literacki wspomniany od czasu do czasu w mediach i portalach społecznościowych z naklejką „debiut literacki”. Stała się ona już megabestsellerem na świecie wyprzedzając tym samym Stephena Kinga z jego książką „Znalezione nie kradzione” – kontynuacja „Pana Mercedesa”. To „gra” w której może być tylko jeden zwycięzca. Wygrany bierze wszystko, przegrany natomiast pozostaje przy nadziei, iż przyszła jego książka będzie ta najlepsza i zajmie czołowe miejsce w rankingu.

Od pewnego czasu zaobserwowałem, iż na jednym ze znanych i lubianych portali społecznościowych trwa akcja „Przeczytam 52 książki w ciągu 2016 roku”. Obiektywnie rzecz biorąc, jest to pewne zmotywowanie do czytania książek. Każda taka akcja książkowa jest godna polecenia, w której motorem ma być przyciągnięcie człowieka do lektury. Subiektywnie na to patrząc, nie podoba mi się to absolutnie. Przybiera to już globalny charakter. To moda na tworzenie listy składającej się z 52 punktów odpowiadającej danej książce. Nie uczestniczę w takich eksperymentach. Nie lubię czytać książek na czas. To taki wyścig szczurów – kto więcej przeczyta – jest lepszy. To chyba nie oto chodzi. Nakierunkowany jesteś na ilość czy jakość? Ja wybieram jakość. Czytanie książki porównuję do smaku dobrej kawy – należy ją degustować powoli, aby wychwycić idealną nutę, która zaspokoi nasze pragnienie w każdym calu.

Miłego czasu spędzonego nad książką

JP

Dodaj komentarz