Archive for the ‘Aktualności’ Category

IMG_0500Książka Park morderców wbiła mnie w przysłowiowy fotel. Jest tu wszystko czego oczekiwałbym od dobrego kryminału a raczej od thrilleru. Zagadkowa, pełna intrygujących zwrotów akcji, dająca do myślenia fabuła. Powieść przyciągnęła mnie wielobarwnością, nietuzinkowym rozwiązaniem mrocznej zagadki. Jonas Winner zaskoczył mnie niebywale. Wydawałoby się, iż schemat powieści już niejednokrotnie wałkowany przez innych autorów będzie powtórką z historii. A jednak okazało się to mylne. Jego powieść ma pewną „świeżość”, którą chce się chłonąć. Autor nie dał mi niejednokrotnie odetchnąć od danego fragmentu, a tu pojawia się kolejny, który całkowicie zaburza mój światopogląd na daną treść. Winner potrafi w sugestywny sposób przedstawić bohaterów powieści. Stworzył listę psychologiczną opartą na wywiadzie. W przemyślany sposób weryfikuje, dzieli na części pierwsze zachowania z przeszłości, będące niejednokrotnie przyczynkiem do relacji, które mają miejsce w niedalekiej przyszłości. Jak prawdziwy reżyser przedstawienia, demaskuje kolejne postaci. Jest lalkarzem trzymającym swoje pacynki na sznurkach. A ja…patrzę na piękne przedstawienie, na otaczający mnie świat odsłaniający ludzkie emocje, namiętności. Jestem widzem teatru lalek, w którym  rutyna zespala się z nadziejami na lepsze jutro. Gdzie znajduje się nieprzekraczalna granica dobra i zła? Czy autor wykorzystał czytelnika aby pokazać, że świat przedstawiony w powieści jest światem zmanipulowanym? Czy przedstawił obraz takim jakim jest naprawdę?

Polecam gorąco powieść Jonasa Winnera. Książka Park morderców stała się przewodnikiem psychologicznym po ludzkich labiryntach duszy. Po zakamarkach, w których czasami się gubimy, nie dostrzegając światła w ciemności, które prowadzi nas do wyjścia ewakuacyjnego. Wyjście, świat, który nas otacza, piękno natury, uśmiechnięci ludzie. Czy naprawdę? Czy znowu nie jesteśmy przypadkiem wplątani w machinę świata, który tylko na pozór jest realny?

JP

moja ocena 8/10

zdjęcia: biblioteka prywatna

IMG_0474Powieść „Tekst” to całkowicie inna książka rosyjskiego autora, które wyszły spod jego pióra. Fani trylogii METRA oraz powieści m.in. FU.TURE mogą być w lekkiej konsternacji. Tym razem autor „nie karmi” nas postapokaliptycznymi obrazami świata. Fabuła oraz wydarzenia mają miejsce w teraźniejszej Moskwie. „Tekst” to powieść bardzo mocna, która pozostaje w pamięci. Ukazuje losy młodego mężczyzny, którego życie nie było usłane różami. Siedem lat w więzieniu odbiło piętno na Ilji. Zemsta, a co za tym idzie i kara niweczą cały plan. Droga do normalności zostaje zamknięta. Od teraz, każdy kolejny dzień będzie dniem życia w pełnym napięciu, trwodze, bojaźni.  Koncentracja na głównym bohaterze, jego zachowaniu ma za zadanie w pełni oddać tragizm jednostki. Podjęcie jakiejkolwiek decyzji, będzie dla niego przegraną.

Dmitry Glukovsky podejmuje w swojej powieści również temat izolowania się od otaczającego nas świata – w interaktywny świat – jakim jest telefon komórkowy. Ile czasu, każdy z nas, poświęca dziennie na bezproduktywne dotykanie szklanego ekranu? Kupujemy, bawimy się, umawiamy się, rozmawiamy. To tylko nieliczne czynności z życia codziennego, udające się nam „załatwić” za pomocą telefonu. Oczywiście, w sieci, jesteśmy osobami anonimowymi. Pozwalamy sobie tak naprawdę na wszystko, ponieważ nikt nas nie zna, nikt nas nie rozpozna. Podwójna gra, podwójna tożsamość. Co dalej z tą naszą nowoczesnością? Udoskonalenie techniczne, a co za tym idzie minimalny kontakt człowieka z człowiekiem. Przesłanie Glukhovskiego jest jednoznaczny, iż trzeba walczyć, z tym co odbiera nam przyjemność z życia. Być otwartym na świat, na ludzi, cieszyć się życiem. Trzeba stać się WOLNYM, aby tą wolność zrozumieć i pokochać.

Nowa powieść Dmitra Glukhovskiego w moim mniemaniu zasługuje na najwyższą ocenę. Ukazuje teraźniejszy czas, kiedy do „cud techniki” kieruje naszym życiem, od którego jesteśmy uzależnieni, a któremu tak trudno się przeciwstawić. Gdzie przesłane „palce w górze’ lub „serduszka” powodują u nas uśmiech na twarzy, oraz kolejne połechtanie swojego ego.

JP

Zygmunt MiłoszewIMG_0451ski po spektakularnej trylogii z Szackim w roli głównej powraca ze swoją najnowszą powieścią „Jak zawsze”. Reklamowana w różnych mediach społecznościowych, rozgłaszana na wszelkie możliwe sposoby okazała się powieścią obyczajową o lekkim zabarwieniu erotycznym. Dla miłośników dobrego, rasowego kryminału to wielkie zaskoczenie. Jeżeli autor czuje się na siłach i jest przekonany o tym, iż dana powieść odniesienie zamierzony skutek – działa to na in plus. W tym przypadku Miłoszewski nie przekonał mnie do siebie. W powieści zabrakło mi czegoś, co wzbudziłoby u mnie pozytywne odczucia. Seks, wulgaryzmy to zagadnienia, które pojawiają się w powieści nader często. W mojej ocenie powieść ta to ” polski harlequin” z dojrzałymi postaciami w roli głównej. Zniesmaczenie sięgnęło zenitu. Ona – starsza pani udająca seksowną top modelkę, natomiast on – staruszek- playboy z krwi i kości szukający pomocy w niebieskich tabletkach, dające mu siłę i fizyczny wigor. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki starsze małżeństwo budzi się w latach 60-tych. I tu zaczyna się cała komedia pomyłek i omyłek, poprzeplatana wydarzeniami historycznymi, które miały wpływ na dzisiejszą Polskę. „Jak zawsze” nie jest powieścią o której po przeczytaniu długo myślałem. To lekka opowiastka, którą można przeczytać, jeśli wpadnie w Twoje ręce drogi Czytelniku. Nie zrobiła na mnie efektu „wow”. Spodziewałem się po autorze czegoś więcej. Taki polski lecz nieudany „Outlander”.

Obok negatywnego obrazu powieści jest jeden element, który zasługuje tutaj na pochwałę. To miłość, uczucie, które związało tych dwojga bohaterów. Mimo tak „dziwnych” wydarzeń „nie z tej ziemi” zauważyć można prawdziwy i stabilny związek. Uczucie, które coraz bardziej umacnia się. Miłość, która jest piękna, w której brak jakiegokolwiek fałszu, w której wspomnienia odgrywają bardzo duże znacznie. Dzięki nim czują się spełnieni. To niezaprogramowane maszyny bez duszy, gdzie przycisk „reset” spowoduje wymazanie myśli. Bohaterowie powieści czują, kochają, borykają się ze swoimi codziennymi problemami, ale najważniejsze co ich łączy to to, że myślą o sobie. Koncentrują się na sobą. Są sobie bliscy mimo różnych przeszkód stawianych im na wspólnej drodze.

JP

moja ocena 4/10

 

 

 

Niedawno na rynku wydawniczym pojawiła się kolejna powieść grozy. Dla fanów Stephena Kinga to niezła gratka porównywalna z wygraną w totolotka lub podróżą dookoła świata. Osobiście, bardzo czekałem na ten moment, kiedy pojawi się na regale, ustawiona „fejsem”  i „szepcząca do mnie”: kup mnie i przeczytaj. Jako, że uwielbiam ten gatunek literacki podążyłem za daną mi wskazówką i od momentu zakupu treści zawarte w książce mnie zaciekawiły, oczarowały. Sam fakt, iż powieść została napisana we współpracy z synem Stephena – Owenem – dobrze wróżył. Jest to pierwsza ich wspólnie napisana książka, którą miałem przyjemność przez kilka dni czytać. Trudno było wychwycić momenty, które były napisane przez ojca, a które przez syna. Konkluzja jest jedna: to talent pisarzy. Magia, którą potrafili sprzedać czytelnikowi na kartkach papieru.

„Śpiące królewny” to nie bajka dla dzieci, którą pamiętam z lat dzieciństwa. Anturaż również się różni. Sama szata graficzna książki wskazuje na to iż będzie się działo. Po ponad siedmiuset stronach, stwierdzam, iż Stephen King i jego syn pokazali na ile ich stać. Skonstruowali wielowymiarową powieść, z licznymi detalami, mnogością postaci, mocnymi opisami, którą czyta się jednym tchem. Nie znalazłem w treści  żadnych przejaskrawień, wyolbrzymień, dłużyzn czy wyuzdania. Każdy rozdział dopracowany został perfekcyjnie.

Stephen i Owen oprócz świata rzeczywistego, w którym tak naprawdę wszystko się dzieje, stworzyli świat alternatywny. Dla mnie była to utopia, która w gruncie rzeczy nie miała prawa istnieć. Główny wątek powieści daje do myślenia. Trudno było mi sobie wyobrazić, iż w niedalekiej przyszłości miałoby to miejsce. Pomysł pisarzy, a co za tym idzie realizacja –  utwierdziła mnie w przekonaniu, iż książka ta jest sama w sobie majstersztykiem. Znalazłem w niej również, także różne aspekty psychologiczne dotyczących głównych bohaterów. Miłość, przyjaźń, tęsknota za bliskimi ale także chęć rywalizacji, to niektóre aspekty powieści. Wspólne problemy, rozwiązywanie ich, niejednokrotnie wymagały od nich ciągłej współpracy. Jednostka zginie, lecz grupa przetrwa. Jest w niej siła i chęć działania. Bohaterowie bez jakichkolwiek spłaszczeń a zarazem bez dodatkowych ozdobników, które przyćmiłyby daną osobowość. Kingowie z precyzją „żonglowali” detalami tworząc to, co stworzyli.

Książka oprócz tła fantastyki i horroru posiada również przesłania uniwersalne. Stephen i Owen w sposób wysublimowany przekazali mi je. Nie podali gotowych odpowiedzi na niektóre moje wątpliwości. Czuję pod tym względem pewien niedosyt, ale cóż lepiej niedosyt niż przesyt. Jestem pod wielkim wrażeniem tej powieści. Potwierdziła mnie w przekonaniu, iż Stephena Kinga a w tym przypadku i Owena Kinga można kupować, czytać i polecać w ciemno. Gdy dodamy naszą wyobraźnię i „szczyptę” środka literackiego jaką jest personifikacja – uzyskamy bajkowy, niewyobrażalny obraz, którego sam Walt Disney by się nie powstydził.

JP

fot: zbiór prywatny

IMG_0167

Spójrz na mnie, to typowa powieść z happy endem. Dodanie wątku kryminalnego w tło obyczajowe spowodowało to, iż powieść nie stała się „ciastkiem z wielką ilością lukru z dodatkiem kandyzowanej wisienki”. Miałem pewne obawy, czy udźwignę taki kaliber słodkości, jakimi są powieści Sparksa. Oczywiście, pióro autora się nie zmieniło, i w niektórych momentach przemycił on swoje zdania, wyrażenia, sformułowania będące jego wizytówką a wzmagające u mnie potrzebę odłożenia książki na kilka chwil. Powieści Sparksa już takie są. Albo się je polubi albo nie. Trzeba spróbować aby się przekonać. Omijając wątki typowe jak z taniego romansu, trzeba przyznać, że jest w formie literackiej. Wielkie ukłony za ilość wydanych powieści.

Spójrz na mnie troszkę odbiega od pozostałych. „Kryminał” będący filarem powieści nadał jej nietuzinkowego wyglądu. Oczywiście, daleko mu do rasowego suspensu aczkolwiek czyta się dobrze. Oczami wyobraźni widziałem głównych bohaterów goniących za tym „złym”, rozwiązujących tajemniczą zagadkę prześladowania głównej bohaterki. Jak serialowa para Mulder i Scully z Archiwum X. Zabrakło mi jeszcze tylko ufoludków lądujących na plaży. On – zbuntowany mężczyzna, naładowany negatywnymi emocjami, które rozładowuje w walkach MMA, a ona – cicha myszka karierowiczka, pracująca w prosperującej firmie prawniczej. Pewne wydarzenia połączą ich drogi.

Muszę przyznać, że Sparks odciął się od schematu, który uprawia przez dobrych kilka lat w swoich książkach. Romanse zalatujące pewną dozą infantylności nawet zagorzałemu czytelnikowi w pewnym momencie po prostu się znudzą. Spójrz na mnie to nie jest powieść zadowalająca mnie w pełni. Aczkolwiek kupuję ją w całości. Momentami miałem ambiwalentne uczucia. Czasami główni bohaterowie stawali się w moich oczach „ciapowaci” do n-tej potęgi ale w gruncie rzeczy, to powieść w której finał mnie zaskoczył. Dobro zwyciężyło i żyli długo szczęśliwie. A przecież w powieść (bajce) o to chodzi.

JP

IMG_0165

Wyrywam własne kartki / zbierasz je i składasz z nich / żurawie origami. Słowa piosenki Meli Koteluk idealnie wkomponowują się w treść powieści Maxa Czornego „Grzech”. Debiutant na rynku polskim, który zaskoczył mnie pozytywnie swoją powieścią. Kryminał będący mieszanką wybuchową. Nie jest to przewidywalna książka. Tutaj, każdy rozdział daje poczucie niepewności. Stajemy „twarzą w twarz” z przerażającą historią Lublina i jego mieszkańcami. Potencjalny morderca działa a my jesteśmy obserwatorami jego makabrycznych zachowań. Czornyj w swojej powieści stawia na konkrety. Bez zbędnych opisów, frazesów. Nie idzie na żadne kompromisy czy ustępstwa z czytelnikiem. Zaprasza nas do swojego świata pełnych tajemnic, gdzie realizm miesza się z fikcją. Autor stworzył obraz gdzie nie ma miejsca na jakiekolwiek pozytywne odczucia.

Z głównym bohaterem powieści, komisarzem Erykiem Deryło nie polubiłem się. To typowy impertynent, któremu nic nigdy nie pasuje. Ignorant w otaczającym go świecie. Myślę, że Max Czornyj specjalnie stworzył taką postać. To nie heros z komiksów Marvela. Z moich wad składasz origami. Patrząc na tekst Koteluk w pryzmacie powieści, komisarz jest postacią niedoskonałą, mającą wiele wad ale skrywającą również prawdziwe uczucia, których nie potrafi uzewnętrznić. Nie jest osobą otwartą, która patrzy przez różowe okulary. W późniejszych etapach powieści postać komisarza zmienia się. Nabiera kształtów, pewnych cech pozytywnych. Autor „wskrzesza ” w niego prawdziwe „ja”. 

Dla mnie Max Czornyj to polski Chris Carter (brazylijski autor powieści kryminalnych). Książki, które czyta się jednym tchem. Wymagają od czytelnika myślenia, czujności oraz mocnych nerwów. Niejednokrotnie Max Czornyj w swojej książce funduje czytelnikowi „gęsią skórkę”. Takie kryminały właśnie cenię. Mają wzbudzić emocje, abyśmy po przeczytaniu tak szybko o nich nie zapomnieli. Max Czornyj to autor, o którym na pewno jeszcze usłyszymy na polskim rynku wydawniczym. Czekam z niecierpliwością na kolejną powieść, która już niebawem, bo na początku 2018 roku.

JP

Bloger niezależny

Posted: 23 października 2017 in Aktualności

Witajcie Czytelnicy. Zdaję sobie sprawę, że dawno mnie tu nie było. Od ostatniego wpisu minęło trochę czasu. Oczywiście w przerwie technicznej bloga książki były czytane. Tematyka przeróżna. Od horroru do kryminału a w międzyczasie także powieści obyczajowe, z którymi podzielę się tutaj z Wami.

Od dnia dzisiejszego będziecie mogli znaleźć na moim blogu recenzje książek, które w pewien sposób dały do myślenia, od których trudno się było „oderwać” a zakończenie powieści było zaskakujące a czasami niemożliwe. Książka to nie tylko kolorowa oprawa, przyciągająca oko. To także podróż w nieznane, które odkrywamy wraz z bohaterami. Bogactwo otaczającego nas świata. Zdarzenia, które niejednokrotnie są nam bliskie.

Zaczynam kolejną przygodę z blogowaniem. Z jednym wyjątkiem. Książki, które będę tu prezentował będą książkami, które ja sam wybieram. Czas, który poświęcę na daną pozycję będzie czasem ode mnie zależnym. Nie będą to „zawody w czytaniu”. Kto pierwszy przeczyta 52 książki w roku ten wygrywa. Nie o takie czytanie mi chodzi. Każda książka potrzebuje odpowiedniego czasu i miejsca oraz mojego nastawienia. Czas spędzony na pracy z wydawnictwami był czasem przyjemnym lecz wymagającym. Współpraca taka ma swoje plusy i minusy. Od dzisiaj jestem blogerem niezależnym. Nie zamieszczam tutaj recenzji tylko i wyłącznie dla podbicia wejść na bloga. Cyferki mnie nie interesują. Kto będzie chciał ten zajrzy. Czasami blogerzy a co za tym idzie wydawnictwa, zapominają o tym co tak naprawdę jest najważniejsze. Dla mnie to przyrost formy nad treścią.

Pozdrawiam Was serdecznie i życzę miłego poniedziałku

Czas zacząć realizować swoje marzenia!!!

J.

img_1448Serdecznie dziękuję Wydawnictwu Poznańskiemu (CZWARTA STRONA) za udostępnienie książki –  Nie ma innej ciemności – Sarah Hilary

Sarah Hilary po raz kolejny podbiła moje serce. W zeszłym roku nakładem Wydawnictwa Czwarta Strona pojawiła się na rynku wydawniczym druga powieść tej fenomenalnej pisarki „Nie ma innej ciemności”. Od pierwszych stron autorka wprowadziła mnie do swojego świata pełnych intryg, manipulacji, tajemniczości oraz wydarzeń, które niejednokrotnie spowodowały wzrost ciśnienia. Umiejętność stworzenia portretu psychologicznego, który niejeden pisarz kryminałów mógłby wziąć na warsztat, zasługuje na ogromne uznanie. W obydwu powieściach są to osoby ze stanami maniakalno-depresyjnymi, które nie potrafią odnaleźć się w otaczającym ich świecie, a co za tym idzie następują traumatyczne przeżycia, które są konsekwencją tragicznych wydarzeń. Sarah Hillary jak znakomity iluzjonista potrafi przedstawić Czytelnikowi obraz, w którym nie wiemy, co jest prawdą a co fałszem. Finał powieści to szczyt góry lodowej, który mamy pokonać aby odkryć prawdę. Prawdę, która dla mnie była niesamowitym zaskoczeniem. I oto właśnie chodzi w literaturze tego gatunku, aby koniec powieści pozostał w nas długo po przeczytaniu.

Po lekturze „Nie ma innej ciemności” Sarah Hilary utwierdziła mnie w przekonaniu, iż dobrze napisany kryminał to kryminał, w którym obok głównego wątku kryminalnego musi pojawić się także wątek poboczny – obyczajowy. Nie może on jednak być przysłowiowym frontmanem w powieści. Ten element, w tego typu literaturze nie jest najistotniejszy. W powieści „Nie ma innej ciemności” zachowany jest prawidłowy stosunek. Dzieje głównych bohaterów nie są tym wiodącym elementem. Tworzą one natomiast doskonałe tło dla całej powieści. Porównując powieści Hillary do powieści Camilli Läckberg ta zależność jest niestety zachwiana. Brnąc coraz dalej w książki Läckberg miałem odczucie, iż nie jest już to powieść kryminalna a raczej powieść obyczajowa z wątkiem kryminalnym. Nie twierdzę, że jest to źle skonstruowana seria książek, aczkolwiek zabrakło mi w niej czegoś, co by mnie przekonało w 100%. Poczułem niedosyt.

Hilary w sposób ekspresyjny potrafiła przedstawić losy głównych bohaterów. Marnie Rome i jej wydarzenia z przeszłości, które już na zawsze zmieniły jej światopogląd, okazały się doskonałym wątkiem w powieści. Trauma z dzieciństwa pozostawiła swoje ślady do dnia dzisiejszego. Zastanawiam się, dlaczego w takim razie podjęła tak w gruncie rzeczy niebezpieczną pracę. Myślę, iż jest to pewne antidotum na to co stało się w przeszłości. Praca stała się dla niej środkiem mobilizującym do wszelkiego rodzaju działania. Szeroki wachlarz wykonywanych zadań stał się motorem, podczas którego myślenie o rzeczach bolących zostało „wyłączone”. Czy detektyw Rome odetnie się od makabrycznych wydarzeń? Czy pokona duchy przeszłości?

„Nie ma innej ciemności” polecam każdemu a na pewno Czytelnikom, którzy lubują się w tej dziedzinie literatury. Będziecie zadowoleni. Sarah Hilary potrafi zorganizować czas, nam Czytelnikom. Tworzy niesamowitą atmosferę. Wymusza momentami abstrakcyjne myślenie. Kto lubi zagadki kryminalne ten i polubi pióro Hilary. Literatura pełna dynamizmu. Nawet nie zwrócicie uwagi jak 532 strony przeczytacie w dwie noce.

Moja ocena: 9/10

Tytuł: Nie ma innej ciemności
Autor: Sarah Hilary
Wydawnictwo: Wydawnictwo CZWARTA STRONA
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-7976-492-1
Liczba stron: 532
Kategoria: literatura obca/kryminał
Okładka: miękka

zdjęcie okładki: prywatny zbiór

#3

Posted: 12 stycznia 2017 in Aktualności

Wydawnictwo Albatros szykuje tego roku niespodziankę czytelniczą. Przejrzałem listę PREMIER 2017. Powiem Wam, że będzie się działo. Dlatego też chciałbym się podzielić z Wami tymi książkowymi zajawkami. Dziś pierwsza część. Przyjemności trzeba stopniować. Jesteście gotowi. Jeżeli tak, to zaczynamy.

zdjęcia i tekst: Wydawnictwo Albatros

d_3640Zanim doszło do tragedii, istniały dwie gałęzie rodu Goldmanów: Goldmanowie z Baltimore oraz Goldmanowie z Montclair. Ci drudzy to należąca do klasy średniej, zamieszkująca niewielki dom w New Jersey rodzina Marcusa Goldmana, sławnego na cały świat pisarza, autora „Prawdy o sprawie Harry’ego Queberta”. Ich zamieszkujący w Baltimore krewni mogą się pochwalić typową dla klasy wyższej luksusową rezydencją w sąsiedztwie najbogatszych obywateli.
Osiem lat po dramatycznych wydarzeniach, które rozegrały się w rodzinie Goldmanów, Marcus postanawia przyjrzeć się losom swojej familii. Chciałby znaleźć przyczyny jej rozpadu. Wspominając przeszłość, znów zaczyna odczuwać fascynację rodem z Baltimore, któremu z powodu wakacji w najdroższych kurortach Miami i Hamptons oraz nauki w elitarnych szkołach zawsze po cichu zazdrościł. Wraz z upływem lat blask rodziny z Baltimore coraz bardziej blakł i do głosu zaczęły dochodzić dramatyczne wydarzenia. Aż do dnia, który wszystko odmienił. PREMIERA: 1 LUTEGO 2017

d_3779Maya Stern, była oficer sił specjalnych, niedawno powróciła do domu z misji w Iraku. Pewnego dnia zamontowana w jej domu ukryta kamera, mająca śledzić zachowanie opiekunki dwuletniej Lily, ukochanej córeczki Mai, nagrywa filmik z udziałem bawiącej się dziewczynki i jej ojca. Wszystko byłoby w jak najlepszym porządku, gdyby nie fakt, że Joe został brutalnie zamordowany dwa tygodnie wcześniej. Wytrącona z równowagi kobieta zastanawia się nad tym, co przed chwilą zobaczyła. Czy może uwierzyć w to, co widziała? Ale to przecież by oznaczało, że Joe żyje. Czy to w ogóle możliwe? Była przecież naocznym świadkiem jego zabójstwa, a po wszystkim zorganizowała mu pogrzeb. Aby znaleźć odpowiedzi na nurtujące ją pytania, Maya musi uporać się z mrocznymi tajemnicami własnej przeszłości. Gdy tego dokona, będzie zmuszona stawić czoła nieprawdopodobnej i niekoniecznie przyjemnej prawdzie o swoim mężu… i o sobie. PREMIERA: 15 lutego 2017

 

d_3781Wszyscy znamy takie pary jak Jack i Grace: on jest przystojny i bogaty, ona czarująca i elegancka. Chciałoby się poznać Grace nieco lepiej, ale to niełatwe, bo Jack i Grace są nierozłączni. Niektórzy nazwaliby to prawdziwą miłością. 

Wyobraź sobie uroczystą kolację w ich idealnym domu, miłą konwersację, kolejne kieliszki dobrego wina. Oboje wydają się w swoim żywiole. Przyjaciele Grace chcieliby zrewanżować się lunchem w przyszłym tygodniu. Ona chętnie przyjęłaby zaproszenie, ale wie, że nigdy z nimi nie wyjdzie. Ktoś mógłby spytać, dlaczego Grace nigdy nie odbiera telefonów, nie wychodzi z domu, a nawet nie pracuje. I jak to możliwe, że gotując tak wymyślne potrawy, w ogóle nie tyje? I dlaczego w oknach sypialni są kraty? Doskonałe małżeństwo czy perfekcyjne kłamstwo? PREMIERA: 15 lutego 2017

 

d_3782Nikt nie wie dokładnie, kiedy i jak to się zaczęło. Przez kraj przetacza się przerażająca plaga, która uderza w kolejne miasta: Boston, Detroit, Seattle. Lekarze nazywają to Draco Incendia Trychophyton. Dla wszystkich innych to Dragonscale, wysoce zakaźny, śmiertelny zarodnik. Najpierw na ciele pojawiają się piękne czarno-złote plamy, a następnie ludzie stają w płomieniach. Zakażają się miliony, ogień wybucha wszędzie. Nie ma antidotum. Nikt nie jest bezpieczny. Pielęgniarka Harper Grayson opiekowała się setkami zainfekowanych pacjentów, zanim jej szpital całkowicie spłonął. Teraz złote plamy odkryła na własnym ciele. W szpitalu widziała wiele matek, które rodziły zdrowe dzieci, więc wierzy, że jej dziecko też takie będzie… jeśli sama dożyje dnia porodu. Bardziej niż ognia musi jednak unikać zbrojnej Bojówki Kremacyjnej, samozwańczego oddziału ścigającego bezwzględnie wszystkich tych, którzy ich zdaniem noszą w sobie zarodniki. Gdy ludzkość pogrąża się w płomieniach i szaleństwie, na horyzoncie pojawia się tajemnicza i fascynująca postać: człowiek w brudnej, żółtej kurtce strażaka, noszący żelazny pręt. Szalony Strażak, przemierzający ruiny New Hampshire, zainfekowany Dragonscale, zdołał kontrolować w sobie ogień i używa go jak tarczy, broniąc ściganych, i broni, gdy mści się za skrzywdzonych. Harper musi poznać jego tajemnicę, nim ogarną ją płomienie. Zachowajcie zimną krew, nadchodzi STRAŻAK! PREMIERA: 1 marca 2017

d_3788Człowiek, którego nie ma to legendarna postać. Budzi respekt, więc zwykło się o nim mówić tylko szeptem. Istnieją pogłoski, że na prośbę osób potrzebujących pomocy zrobi wszystko. Jest tylko jeden warunek: ludzie ci muszą na tę pomoc rzeczywiście zasługiwać. Teraz się okazuje, że jest on kimś więcej niż tylko legendą. Evan Smoak to człowiek posiadający niezwykłe umiejętności, ale nic dziwnego – od najmłodszych lat był przecież szkolony w ramach tajnego programu rządowego, zaprojektowanego po to, by powołać do życia profesjonalnych płatnych zabójców, którzy na zlecenie rządu amerykańskiego wyeliminują wszystkich jego wrogów. To on był tajemniczym osobnikiem o pseudonimie Orphan X. Po latach szkoleń i treningów Evan postanowił zerwać z programem, a nabytą wiedzę i umiejętności wykorzystać, by raz na zawsze zniknąć. 

Teraz jednak ktoś tak samo dobrze wyszkolony jak on siedzi mu na ogonie, śledząc każdy jego ruch. Ten ktoś wie o programie Orphan i zadaniach Evana, a w dodatku jest coraz bliżej celu. Wiadomo też, że nie zawaha się wykorzystać słabości Smoaka i prowadzonej przez niego szlachetnej misji, by go znaleźć i unicestwić. PREMIERA: 15 marca 2017

 

 

img_1397Serdecznie dziękuję Wydawnictwu Poznańskiemu (CZWARTA STRONA) za udostępnienie książki –  W obcej skórze – Sarah Hilary

Ostatnio często zadaję sobie pytanie, dlaczego Czytelnicy sięgają po książki o tematyce sensacyjnej czy kryminalnej? W czym tak naprawdę tkwi szczegół? Co ich motywuje do ich lektury? Przecież codziennie słyszymy z mediów o makabreskach, które mają miejsce. Czy to nie jest dostateczny argument, aby sięgnąć po literaturę piękną np. XVII wieku? Czy „karmienie się” treściami sensacyjnymi powoduje w nas, że chcemy więcej i więcej, czujemy się „głodni” informacji mrożących krew w żyłach? Myślę, że jest to pewien przyczynek do poszerzania horyzontów w tej tematyce. Jesteśmy ciekawi jak potoczą się losy danych bohaterów, czy dobro wygra ze złem. Interesują nas pewne schematy dotyczące całej otoczki związanej z rozwiązywaniem zagadek kryminalnych, które odkrywamy na kartach książki. Kryminał jak kryminał, „zabili go i uciekł”. Oczywiście, myślenie tendencyjne. Niejednokrotnie podczas lektury uważamy, iż wiemy kto był tym „złym”, ale w dużej mierze de facto postawiliśmy wszystkie karty na niewłaściwą osobę. Całe środowisko, klimat, bohaterowie /często niezrównoważeni psychicznie/ powodują, iż zagłębiamy się w lekturę. Pochłaniamy ją namiętnie. Właśnie taki niezwykle sugestywny i sensualny klimat stworzyła Sarah Hilary w swojej powieści „W obcej skórze”. Dawno nie czytałem tak dobrego kryminału. Nie dziwi mnie fakt, że został on nagrodzony prestiżową nagrodą w Wielkiej Brytanii w 2015 roku. Tematyka jaką podejmuje autorka nie jest tematyką prostą. Patologia rodzinna, w której uczestnikami jest mąż i żona. Niewątpliwie trudny temat. Oklaski dla autorki, która podjęła się tego zadania. Doskonale nakreślone relacje głównych bohaterów. Analiza psychologiczna postaci. Przyjaźń, uczucie, miłość, związek – mają wydźwięk radosny, niosący ukojenie, radość, przyjemność. Poczucie bezpieczeństwa, wzajemnej korelacji. „W obcej skórze” Hilary dokonała przewartościowania. Nadała im pejoratywne znaczenie. Myślę, iż celem było ukazanie, że życie nie jest usłane różami, że nie zawsze zakładamy „różowe okulary” przez, które widzimy otaczające nas życzliwością osoby /nawet te najbliższe/. Zawsze jest ryzyko, czy je podejmiemy zależy to wyłącznie od nas.

Do książki „W obcej skórze” podchodziłem z pewnym dystansem. Miałem obawy co do jej konstrukcji, języka, przekazu. Teraz mogę stwierdzić, iż należy do nielicznych kryminałów, które spowodowały, że z chęcią sięgnę po kolejną książkę autorki. Patowe sytuacje, gra słowna bohaterów, brak trywialnych dialogów oraz zawartego w nich infantylizmu to cechy, które nadają powieści rasowości. Autorka w sposób bezkompromisowy stworzyła portret rodziny patologicznej, gdzie sadyzm, kłamstwa, oraz nieuzasadnione gierki małżeńskie były na porządku dziennym, a tym samym doprowadziły do tragedii. Dopiero przeprowadzone śledztwo inspektora Marnie Rome pokazało, że „nie wszystko złoto”, co lśni. Role się odwróciły. Nastąpiła zmiana pozycji. Atakujący zmienił się w „cichą myszkę” a atakowany stał tym czarnym charakterem. Czy prawda okaże się bolesna? Czy miłość przetrwa tę bolesną próbę? Odpowiedzi szukajcie w tej pasjonującej powieści kryminalnej. Idealna powieść, która pozostanie w Was po jej przeczytaniu. Czy rozwiązanie tej zagadki mogło mieć inny koniec? Jeżeli tak, to jaki? A co z aspektem moralnym, czy w tej zaistniałej sytuacji, możemy jeszcze mówić o jakimkolwiek morale, nie wspominając już o pięknej cesze jakim jest przebaczenie. Lektura pełna emocji. Czas poświęcony na tej pozycji, nie będzie czasem zmarnowanym. Kto jeszcze nie poznał z Was książek Sarah Hilary, niech nadrobi zaległości. Czuję, że autorka pokaże nam na co ją jeszcze stać, a „W obcej skórze” to dopiero przedsmak jej literackich możliwości, dzięki którym będziemy się intelektualnie rozkoszować.

Moja ocena: 9/10

Tytuł: W obcej skórze
Autor: Sarah Hilary
Wydawnictwo: Wydawnictwo CZWARTA STRONA
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-7976-365-8
Liczba stron: 542
Kategoria: literatura obca/kryminał
Okładka: miękka

zdjęcie okładki: prywatny zbiór

img_1395

Serdecznie dziękuję Wydawnictwu Albatros za udostępnienie książki PRZEDPREMIEROWEJ – Sto milionów dolarów – Lee Child

PREMIERA 11 stycznia 2017 r.

 

Lee Child, obok Harlana Cobena, Jeffreya Archera oraz Clive’a Cusslera to jeden z najwybitniejszych autorów literatury sensacyjnej. Sto milionów dolarów to jego najnowsza powieść która ujrzy światło dzienne już lada dzień. Jako sympatyk jego powieści wyczekiwałem książki z wielką niecierpliwością. Nie mogłem się doczekać kolejnych przygód głównego bohatera. Książki Lee Childa czyta się bardzo szybko. Akcja za akcją i patrzymy a tu koniec. W tym przypadku nie mogło być inaczej. Sto milionów dolarów to powieść na miarę literackiego majstersztyku. Mamy tu wszystko co powinno się znaleźć w tego typu literaturze. Można powiedzieć iż każda z jego powieści jest bardzo podobna do siebie, przewidywalna. Zgadzam się poniekąd z tym stwierdzeniem, aczkolwiek tak jak seria filmów z Jamsem Bondem, którego jestem fanem, niesie nowe motywy, nowych bohaterów a co najważniejsze nowe przygody, dzięki którym stajemy się uczestnikami gry dobra ze złem.

Kolejne zadanie Jacka Reachera to pasjonująca wędrówka czytelnika tym razem po zakamarkach Hamburga. Czytając najnowszą powieść Childa czułem się jak „turysta” będący na wspaniałych wakacjach. Zwiedzałem Hamburg, byłem obserwatorem, który z wypiekami na twarzy starał się rozwiązać zagadkę mrożącą krew w żyłach. Szemrane interesy, polityka, oraz wielkie pieniądze, które niejednokrotnie są głównym powodem utarczek – to tematy, które podejmuje autor w powieści. Sto milionów dolarów czyta się jednym tchem. Nie ma chwili do zastanowienia. Child poniekąd „wymusza” na czytelniku to astronomiczne tempo. Jak doskonały kierowca Formuły 1 prowadzi nas z rozdziału do rozdziału nie dając spokojnie odetchnąć. Akcja nabiera zawrotnego tempa. Zastanawiałem się, gdzie znajduje się koniec tego wyścigu. Kiedy byłem pewny iż dalsze wydarzenia potoczą się tak a nie inaczej, autor odkrywa kolejne karty. Rozwiązanie zagadki nie jest proste. Za dużo niewiadomych, ale nie martw się Czytelniku. W pewnym momencie dostrzeżesz brakujące ogniwa. Zagadka zostanie rozwiązana. Brakujące elementy jak w układaniu puzzli będą do siebie idealnie pasowały. Nieprzejaskrawienie, prostota, to główne cechy powieści.  Powieść Sto milionów dolarów jest idealnym przykładem na to iż, lepiej trzymać się z dala od polityki, od świata w którym mataczenie jest na porządku dziennym, gdzie pieniądz goni pieniądz a walka jednostki z wielkimi korporacjami nie przynosi żadnych rezultatów. Przegrana zagwarantowana.

Sto milionów dolarów to powieść o walce z czasem, gdzie stawką jest życie mieszkańców wielu krajów na kuli ziemskiej. Czy Jack Reacher jak komiksowy Superman lub Batman uratuje świat przed globalną katastrofą? Czy może los się odwróci? Koniecznie przeczytajcie najnowszą powieść Childa a gwarantuję Wam przygodę lepszą niż niejedna gra komputerowa.

Moja ocena: 9/10

Tytuł: Sto milionów dolarów
Autor: Lee Child
Wydawnictwo: Wydawnictwo Albatros
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-7985-931-3
Liczba stron: 415
Kategoria: literatura obca/sensacja
Okładka: miękka ze skrzydełkami

zdjęcie okładki: prywatny zbiór

img_1369Serdecznie dziękuję Wydawnictwu Albatros za udostępnienie książki PREMIEROWEJ – Zdążyć przed zmrokiem – Tana French

Zdążyć przed zmrokiem – to literatura kryminalna na bardzo wysokim poziomie. Autorka, Tana French wręcz z niesłychaną skrupulatnością przeniosła mnie w swój świat. Każde wydarzenie, każdą postać nakreśliła wyraziście. Nie szablonowo. Byłem świadkiem dwóch wydarzeń. Wydarzeń, które były ze sobą powiązane. Gra kryminalna, do której zaprosiła mnie autorka, to labirynt strachu, tajemniczości, gdzie przeszłość miesza się z teraźniejszością. To także gra psychologiczna, gdzie kłamstwo niweczy wiarę. Portret osobowościowy bohaterów jest złożony. Każdy z nich skrywa tajemnice. Każdy z nich żyje w swoim świecie. Dla każdego z nich zderzenie się z prawdą, okaże się sprawą bolesną.

Kryminał dla ludzi o mocnych nerwach. Tana French nie owija w bawełnę. Stawia kawę na ławę. Historia z pozoru prosta do rozwiązania. Ale w rzeczywistości tak nie jest. Autorka pokazała nie lada talent pisarski. Majstersztyk, który wbije Was w fotel podczas lektury.

Morderstwo małej dziewczynki stawia głównych bohaterów niejednokrotnie przed trudnymi decyzjami. Rodzina, przyjaciele na przekór wszystkim i wszystkiemu chcą poznać prawdę, co tak naprawdę wydarzyło się tej feralnej nocy. Pod płaszczykiem bólu, smutku i niemocy autorka ukazuje pewne zachowania osób, które mają bezpośredni wpływ na rozwiązanie zagadki. Mogłoby się wydawać iż pewne tajemnice rodzinne nie ujrzą światła dziennego. Prawda jest taka, iż zawsze znajdzie się osoba, która powie o jedno słowo za dużo. Rozwiązana zagadka, oczywiście że nie. Tana French odkrywa przed nami kolejne karty. Rozgrywka trwa. Kto z tej zaciętej walki wyjdzie zwycięzcą a kto zostanie przegranym? Czas, jest czynnikiem bardzo ważnym w tej rozgrywce. Jak francuskie TGV autorka przedstawia fakty z młodości detektywa, które nakładają się na siebie z morderstwem dokonanym na małej Katy. Czy po tylu latach oba morderstwa może coś łączyć? Ja znam już odpowiedź na to pytanie. Mam nadzieję, że sięgniecie po lekturę tego niesamowitego kryminału, i przeżyjecie przygodę, którą porównać mogę do jazdy rollercoasterem. Przygotujcie się na podróż, którą będziecie niejednokrotnie wspominać, a która zapewni Wam atrakcje na zimowe długie wieczory.

Moja ocena: 10/10

Tytuł: Zdążyć przed zmrokiem
Autor: Tana French
Wydawnictwo: Wydawnictwo Albatros
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-7985-894-1
Liczba stron: 493
Kategoria: literatura obca/kryminał
Okładka: miękka ze skrzydełkami

zdjęcie okładki: prywatny zbiór

#2

Posted: 24 listopada 2016 in Aktualności

img_1326

Popołudnie. Za oknem londyńska mgła. Księgarnia, miejsce spotkań miłośników książek. Dział z literaturą obcą
Ona: To będzie odpowiednia książka na prezent urodzinowy. Pokazała na książkę, ale nie wyciągnęła jej z regału.                                                                                                                                                                         On: /uradowany i szczęśliwy tym faktem/ to super że udało nam się znaleźć tą rzecz o którą nam chodziło. W takim razie kupujemy.
Ona: Chwila, chwila, nie tak szybko /wyjmuje smartphona z kieszeni/
On: Co znowu nie tak….Za cienka, za gruba ta książka czy temat nie odpowiedni a może szata graficzna nie odpowiadająca?
Ona: Bądź wyrozumiały dla mnie. Chcę jak najlepiej. Książka ma być idealna.
On: Idealna? Co robisz z tym telefonem, dzwoni ktoś czy dostałaś kolejne powiadomienie z portalu społecznościowego?
Ona: Po prostu przed zakupem muszę zerknąć na rekomendacje dotyczącej tej książki. Konkretnie, ile gwiazdek otrzymała.
On: /zniecierpliwiony / i?
Ona: /z uśmiechem na twarzy/ idealnie, 7/10. Kupujemy!!!

Oto jedna z wielu sytuacji, której byłem świadkiem, gdzie przy zakupie danej książki wyrocznią stały się portale rankingowe. W dawnych czasach nie było Internetu a co za tym idzie żadnych stron wspierających pomocą wyboru. Czytało się książki i tyle. Subiektywnie patrząc na tą sprawę, staram się nie wnikać w rankingowy misz – masz. Dla mnie każda nowa książka to odkrywanie świata na nowo. Dla jednych, posłużę się tu przykładem „Dziewczyny z pociągu” Pauli Hawkins to arcyzaskakujący kryminał trzymający od pierwszych stron w napięciu a dla mnie to po prostu literacki kicz.Inni się zachwycają /dookoła słyszę tylko ochy i achy na temat tej książki/ a inni omijają ją szerokim łukiem. Autorka Paula Hawkins osiągnęła swój literacki cel. Jest number one wśród najlepiej sprzedających się książek na całym świecie. I jak tu wierzyć rekomendacjom okładkowym? Wiadome jest iż, Stephen Kinga, wielki król grozy i horroru /którego oczywiście cenię za dotychczasowy dorobek literacki/ wpłynął w 99% na wynik. Brak jego wpisu oznaczałby brak „Dziewczyny z pociągu” na liście najlepiej sprzedających się książek. Może znalazłaby się gdzieś na szarym końcu jako debiut literacki wspomniany od czasu do czasu w mediach i portalach społecznościowych z naklejką „debiut literacki”. Stała się ona już megabestsellerem na świecie wyprzedzając tym samym Stephena Kinga z jego książką „Znalezione nie kradzione” – kontynuacja „Pana Mercedesa”. To „gra” w której może być tylko jeden zwycięzca. Wygrany bierze wszystko, przegrany natomiast pozostaje przy nadziei, iż przyszła jego książka będzie ta najlepsza i zajmie czołowe miejsce w rankingu.

Od pewnego czasu zaobserwowałem, iż na jednym ze znanych i lubianych portali społecznościowych trwa akcja „Przeczytam 52 książki w ciągu 2016 roku”. Obiektywnie rzecz biorąc, jest to pewne zmotywowanie do czytania książek. Każda taka akcja książkowa jest godna polecenia, w której motorem ma być przyciągnięcie człowieka do lektury. Subiektywnie na to patrząc, nie podoba mi się to absolutnie. Przybiera to już globalny charakter. To moda na tworzenie listy składającej się z 52 punktów odpowiadającej danej książce. Nie uczestniczę w takich eksperymentach. Nie lubię czytać książek na czas. To taki wyścig szczurów – kto więcej przeczyta – jest lepszy. To chyba nie oto chodzi. Nakierunkowany jesteś na ilość czy jakość? Ja wybieram jakość. Czytanie książki porównuję do smaku dobrej kawy – należy ją degustować powoli, aby wychwycić idealną nutę, która zaspokoi nasze pragnienie w każdym calu.

Miłego czasu spędzonego nad książką

JP

#1

Posted: 23 listopada 2016 in Aktualności

img_1314

Dobry wieczór Czytelniku!

Wydawnictwa nas rozpieszczają. Nikt mi nie powie, że spośród tak dużej ilości książek, które pojawiają się na rynku jak przysłowiowe grzyby po deszczu, nie ma żadnej, która by Ciebie zainteresowała, nic nie przykułoby twojej uwagi. W rzeczy samej tej tezie, nie uwierzę. Począwszy od literatury polskiej, która jest na bardzo wysokim poziomie a skończywszy na literaturze obcej. Wachlarz możliwości. Drzwi do szczęścia stają otworem.

Wtorek, 23 listopada 2016 roku – kolejna fala nowości wydawniczych. Zerkam na te wszystkie piękne książki i chciałoby się je wszystkie przeczytać. Powiedzmy sobie szczerze, nie jest to możliwe. A szkoda. KSIĄŻKI – MAGAZYN DO CZYTANIA oraz najnowszy katalog firmy EMPIK – to podstawowe i najważniejsze źródła wiedzy książkowej, którymi się podpieram przy wyborze odpowiedniej literatury. Oczywiście, lubię wejść na strony internetowe wydawnictw i zrobić research nowości i zapowiedzi lub odwiedzić księgarnię i przesiedzieć tam dobrą chwilę, oglądając i przeglądając książki aż trafię na tę jedyną (żeby tylko jedną). Po takiej wizycie czuję się znakomicie. Teraz jestem w trakcie czytania doskonałego kryminału irlandzkiego „Zdążyć przed zmrokiem” Tana French (Wydawnictwo Albatros) Niedługo recenzja pojawi się na blogu. Przede mną kolejne kryminały, które widzicie na zdjęciu. Dzięki uprzejmości Wydawnictwu Czwarta Strona będę mógł je przeczytać i podzielić się z Wami swoją opinią.

Mam nadzieję, że znajdziecie coś dla siebie lub swoich bliskich. Pamiętajcie, niedługo już Mikołajki i wkraczamy dużymi krokami w okres przedświąteczny, a prezent w postaci książki – to najlepszy podarunek dla miłośnika literatury.

Miłego i zaczytanego

JP

img_1284Serdecznie dziękuję Wydawnictwu ZNAK LITERANOVA za udostępnienie PREMIEROWEJ książki – NOC OGNIA – Eric-Emmanuel Schmitt

Najnowsza powieść wielkiego autora. Literatura na najwyższym poziomie. Piękna, mądra porywająca, dająca wiele do myślenia. W tej niewielkiej książce odnalazłem postać samego autora. Wtrącenia czysto autobiograficzne w powieść nadały charakteru jej autentyczności. Niekiedy, trudno jest pisać o swoich prywatnych, czasem intymnych sprawach. Autor w subtelny sposób daje nam obraz człowieka, który się zagubił. Pragnienie szczęścia, radości, akceptacji poszukuje w różnych źródłach. Często w tych niewłaściwych. Pewien służbowy wyjazd na pustynię Saharę będzie bodźcem do całkowitej rehabilitacji i przewartościowania. Wydarzenia mające tam miejsce zmienią całkowicie światopogląd a tym samym ustosunkowanie się do życie i jego wartości. Każdy z nas, tak jak bohater powieści ma taką swoją „pustynię”. Pustynię, gdzie znajdujemy ciszę, ukojenie, gdzie mamy czas na prywatne przemyślenia, gdzie staramy się odnaleźć odpowiedzi na nurtujące nas pytania.

„Noc ognia” to w dużej mierze powieść o wierze. O wierze w Tego, który nas stworzył, który nami kieruje i który nas umacnia. Jest drogowskazem, jak mamy żyć każdego dnia. Jest nauczycielem, i uczy nas dokonywać wyborów. Niejednokrotnie są to wybory nieprzemyślane. Upadamy, ale w odpowiednim czasie powstajemy aby iść dalej. Czytając z wielkim zainteresowaniem powieść Schmitta miałem przed oczami krótką przypowieść nieznanego autora, która współgra z meritum powieści: „We śnie szedłem brzegiem morza z Panem, oglądając na ekranie nieba całą przeszłość mego życia. Po każdym z minionych dni zostawały na piasku dwa ślady: mój i Pana. Czasem jednak widziałem tylko jeden ślad odciśnięty w najcięższych dniach mego życia. I rzekłem: „Panie, postanowiłem iść zawsze z Tobą, przyrzekłeś być zawsze ze mną: czemu zatem zostawiłeś mnie samego wtedy, gdy mi było tak ciężko?” Odrzekł Pan: „Wiesz synu, że Cię kocham i nigdy Cię nie opuściłem. W te dni, gdy widziałeś jeden tylko ślad ja niosłem Ciebie na moich ramionach.”

Powieść Erica-Emmanuela Schmitta to powieść, którą warto przeczytać. Posiada uniwersalne przesłanie, które ma odzwierciedlenie w teraźniejszym świecie. Powieść skierowana jest do miłośników jego prozy, ale także do osób poszukujących sensu życia. Autor w sposób obrazowy ukazuje nam, jaką rolę w naszym życiu spełnia wiara, dzięki której tak naprawdę odnajdujemy samych siebie. Gdzie jest nasze miejsce na ziemi? Czy w otaczającym nas zmaterializowanym świecie mamy jeszcze czas na modlitwę? Modlitwa, która przybliża nas do Boga. „Noc ognia” to wartościowa pozycja, którą polecam. Osobiście jestem nią zachwycony i wiem, iż jej przesłanie pozostanie na bardzo długo w mojej pamięci.

Moja ocena: 10/10

Tytuł: Noc ognia/egzemplarz recenzencki/
Autor: Eric-Emmanuel Schmitt
Wydawnictwo: Wydawnictwo Znak Literanova
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-240-3704-9
Liczba stron: 174
Kategoria: literatura obca
Okładka: miękka

zdjęcie okładki: prywatny zbiór

2016-11-14-20-50-58

Serdecznie dziękuję Wydawnictwu Literackiemu za udostępnienie PRZEDPREMIEROWEJ książki – MUZA – Jessie Burton

PREMIERA 24 listopada 2016

34-letnia Jessie Burton z Londynu, jest autorką najnowszej powieści MUZA. Stworzyła piękną opowieść o sztuce. O młodości, dorastaniu, i przemijaniu. To niepowtarzalna, nakreślona z pietyzmem powieść, w której wszystkie detale łączą się ze sobą, tworząc barwną historię, której byłem przez ostatnie kilka dni jedynym obserwatorem, widzem. Zaprosiła mnie do świata wielowymiarowego, gdzie głównym ogniwem spajającym oba miejsca była właśnie sztuka. Powieść ta uzmysłowiła mi uniwersalny charakter a co za tym idzie odniesienie do świata teraźniejszego. Czytając historię nakreśloną przez autorkę miałem wrażenie, iż z wielką subtelnością odkrywa przede mną karty. Cała gra, która w rzeczy samej stała się finezją – toczy się w XX wieku a konkretnie w latach 1936 i 1967. MUZA to przede wszystkim historia o pewnym obrazie pt. „Rufina i lew”. Stał się on przyczyną niejednokrotnie trudnych wyborów głównych bohaterów. Miłość do sztuki nie jedno ma imię. Każdy z nas ma pasje, każdy z nas dąży do swojego przysłowiowego Eldorado, w którym jest mu dobrze i czuje się szczęśliwy. Czy nasze miłości nie stają się pewnego rodzaju substytutem prawdziwego uczucia? Czy nie przekroczyliśmy tej nikłej granicy oddzielającej rzeczywistość od absurdu? Czy nasze największe przyjemności nie stały się naszym codziennym wrogiem, w grze, gdzie główną nagrodą jest życie? Trzeba myśleć i działać racjonalnie. Pewnie, sam na przykładzie bohaterów i ich postępowania, zauważysz Czytelniku iż racjonalizm czasami nie idzie w parze ze szczęściem i radością. Co tobie daje szczęście? Czy jesteś konsekwentny w dążeniu do niego?

Jessie Burton nie tylko nakreśliła nam barwną, wielowątkową powieść, w której miłość zmaga się z zazdrością a życie z śmiercią. Możesz w niej również znaleźć po części wątek kryminalny. Zauważam, iż autorka jest otwartą osobą, która nie jest nakierunkowana tylko i wyłącznie na jeden literacki nurt. Ta wszechstronność powoduje iż MUZĘ zaliczam do jednych z lepszych książek, które udało mi się przeczytać w ostatnim czasie. Zmysłowa, powabna powieść o sztuce i malarstwie, którą chce się wziąć do ręki i przeczytać jednym tchem.

Jessie Burton w swojej powieści opisuje z wielką starannością każdego z bohaterów. Nie są to postacie przejaskrawione jak z brazylijskiej telenoweli. Mają charakter i temperament. Każdy z nich nacechowany jest pozytywnymi jak i negatywnymi cechami. Walczą konsekwentnie ze swoimi „demonami”; pustką, słabościami i pokusami. Autorka obnaża ich z nich. Stają się „pacynkami” w jej dłoniach. „Upadają”, poddają się. Podjęte decyzje niejednokrotnie są tymi niewłaściwymi decyzjami. Pozostaje jeszcze nadzieja. Nadzieja na lepszy dzień, na pójście lepszą drogą, niż tą którą wybrali. Czy bohaterowie powieści „otrząsną” się we właściwym czasie z letargu? Czy ich wybory będą tymi ostatecznymi? Jeżeli tak, to jakie będą tego konsekwencje? Czytelniku, jeżeli nie przeczytasz tej powieści, to się nie dowiesz. Jassie Burton wręcza Ci bilet w postaci tej książki do jej świata. Do świata, w której sztuka znalazła swoje miejsce na ziemi, a miłość…?

Moja ocena: 10/10

Tytuł: Muza /egzemplarz recenzencki/
Autor: Jessie Burton
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-08-06235-7
Liczba stron: 475
Kategoria: literatura obca
Okładka: miękka

zdjęcie okładki: prywatny zbiór

 

img_1260Serdecznie dziękuję Wydawnictwu Albatros za udostępnienie książki PREMIEROWEJ – Zabójca z sąsiedztwa – Alex Marwood

Literatura kryminalna jest specyficzną dziedziną, której sukces zależy przede wszystkim od dobrze skonstruowanego głównego wątku, rysu psychologicznego postaci oraz wątków pobocznych, które w dużej mierze odgrywają ważną rolę. Jeżeli pierwsze strony książki wzbudzą we mnie zachwyt to jest to jednoznaczne, iż dany kryminał jest wart uwagi i głębszej analizy. Jak sami możecie zauważyć, rynek wydawniczy daje nam szansę i to bardzo dużą przy wyborze książek z tej dziedziny. Oczywiście, trzeba oddzielić prawdziwy, rasowy kryminał od „amerykańskiej papki”, która zalewa nasz rynek swoimi tzw. „bestsellerami”, udowadniając tym samym iż genialnie przeprowadzona kampania marketingowo-reklamowa daje w 99% odniesiony sukces, a tym samym pojawienie się danego tytułu na pierwszych topowych miejscach, wśród najlepiej sprzedających się tytułów.

Chciałbym przedstawić Ci Drogi Czytelniku brytyjski kryminał, który swoim charakterem i kunsztem literackim ujął mnie. „Zabójca z sąsiedztwa” Alex Marwood to długo wyczekiwana pozycja na rynku księgarskim. Autorka zadebiutowała książką „Dziewczyny, które zabiły Chloe”. Dwa kryminały, ale całkowicie od siebie inne. „Zabójca z sąsiedztwa” okazał się majstersztykiem literackim. Od początku książki autorka zafascynowała mnie pewnym nietuzinkowym schematem. Miejsce akcji, profil głównych bohaterów oraz zdarzenia mające miejsce „zahipnotyzowały” mnie literacko. Czytając powieść, odkrywałem nie tylko ich tajemnice ale byłem również świadkiem gry moralno-psychologicznej rozgrywającej się między głównymi bohaterami. Pod płaszczykiem afery kryminalnej, która wyniknęła w domu przy Beulah Grove 23 autorka położyła duży nacisk na ich życie osobiste. Wzloty i upadki. Sukcesy i porażki. Problemy i zakręty życiowe, które w dużej mierze miały odzwierciedlenie na teraźniejszość i przyszłość.

Czytając debiutancką powieść autorki „Dziewczyny, które zabiły Chloe” czegoś mi zabrakło. W powieści „Zabójca z sąsiedztwa” wszystko jest na właściwym miejscu. Każdy najdrobniejszy szczegół jest przez autorkę przemyślany. Tutaj nie ma jednoznacznych odpowiedzi. Każde działanie, każda myśl, każda postać jest w „coś” uwikłana. Czy warto „rozdrapywać” przeszłość? Czy kolejny dzień będzie dniem lepszym od poprzedniego? Jakie jest nasze zadanie w otaczającym nas świecie? Do czego dążymy, czego pragniemy, jacy jesteśmy czy jacy chcemy być? Odpowiedzi na intrygujące pytania bohaterów znajdziesz Drogi Czytelniku w tej powieści. Autorka gwarantuje niebanalną podróż po londyńskich, klimatycznych uliczkach oraz szybkie, zaskakujące tempo akcji. Jest to powieść od której trudno będzie Ci się oderwać.

Alex Marwood zasługuje na miejsce wśród jednych z najlepszych autorów powieści kryminalnych. Odkrycie roku. Gwarancja literatury na bardzo wysokim stopniu. Mam nadzieję, iż zajmie ona miejsce wśród takich nazwisk jak Jo Nesbo, Hakan Nesser czy Camilla Lackberg. Głośna powieść, która powoduje ciarki na ciele. Niesamowita, niepowtarzalna i momentami zapierająca dech w piersiach. Czy jesteś na nią gotowy?

Moja ocena: 10/10

Tytuł: Zabójca z sąsiedztwa
Autor: Alex Marwood
Wydawnictwo: Wydawnictwo Albatros
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-7985-769-2
Liczba stron: 397
Kategoria: literatura obca/kryminał
Okładka: miękka ze skrzydełkami

zdjęcie okładki: prywatny zbiór

14882315_10206130066011253_1956563879172953022_oSerdecznie dziękuję Wydawnictwu Znak Literanova za udostępnienie książki PREMIEROWEJ Rozdarta zasłona – Maryla Szymiczkowa

Kraków, 2016 rok. Miasto, do którego wracam. Sentymentalne. Barwny punkt na mojej mapie podróży. Piękne, malownicze, urokliwe uliczki, mające niepowtarzalny styl. Za każdym razem jak przybywam do Krakowa – to odkrywam je na nowo. Niebanalne widoki, nastrój, muzyka dobiegająca z pobliskich restauracji a przede wszystkim ludzie nadają idylliczny krajobraz temu miastu. Za dnia tętniące życiem, wieczorami miejsce spotkań, rozmów. Miasto, które skrywa również tajemnice. Sekretne miasto, które pojawiło się jako tło w niejednej powieści kryminalnej, a do której zaprosiła mnie tym razem Maria Szymiczkowa ze swoją drugą powieścią „Rozdarta zasłona”. Na marginesie muszę napomknąć, iż Maria Szymiczkowa to literacki pseudonim Jacka Dehnela oraz Piotra Tarczyńskiego.

Maria Szymiczkowa jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zabrała mnie w podróż do przeszłości. Dokładnie do roku 1895. Kraków XIX wieku. W powieści Szymiczkowej poznajemy profesorową Szczupaczyńską. Pokuszę się o stwierdzenie, że profesorowa Szczupaczyńska jest głównym pionkiem, szychą, wśród inteligencji krakowskiej, która na swoje baraki, po raz drugi, bierze rozwiązanie tajemniczej zagadki – tym razem morderstwa Karolci Szulcówny – swojej gosposi. Dramat, histeria, a co za tym idzie rozwikłanie zagadki mrożącej krew w żyłach.

Po raz pierwszy spotkałem się z tak inteligentnie stworzoną postacią. Postać, wywołująca ambiwalentne uczucia. Z jednej strony charyzmatyczna i z poczuciem humoru a z drugiej „o mój Boże, co ludzie powiedzą”. Ta złożoność charakteru spowodowała u mnie niejednokrotnie uśmiech na twarzy, ale także i irytację. Niesamowita mieszanka wielobarwnych postaci, zdarzeń, sytuacji, które powodują iż powieść tę czyta się szybko i dobrze.

Szymiczkowa stała się przewodniczką po dawnym Krakowie. Krakowie, gdzie mataczenie, oszustwa, tajemnicze interesy są na porządku dziennym. Każdy jest podejrzany, każdy jest „czarnym charakterem” na liście profesorowej. Czy uda jej się odnaleźć winnego/winną? Czy dobro wygra ze złem? Pytań jest wiele, ale odpowiedź tylko jedna. Powieść napisana z niesamowitym smakiem, wyrazistymi postaciami oraz tłem Krakowa. Wybitna książka, której nie można przeoczyć wśród literatury. Co kryje się za tytułową rozdartą zasłoną? Jakie mroczne zagadki skrywa Kraków XIX wieku? Odpowiedź jest prosta: przeczytaj powieść i daj się zaprosić do miasta, w którym nie wszystko jest takie proste na jakie wygląda.

Moja ocena: 10/10

Tytuł: Rozdarta zasłona
Autor: Maryla Szymiczkowa
Wydawnictwo: Wydawnictwo Znak Literanova
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-240-3687-5
Liczba stron: 313
Kategoria: literatura polska
Okładka: miękka

zdjęcie okładki: prywatny zbiór

20161007_225649Serdecznie dziękuję Wydawnictwu Literackiemu za udostępnienie książki PREMIEROWEJ Jeszcze jeden oddech – Paul Kalanithi

JESZCZE JEDEN ODDECH – to wstrząsająca, niesamowita książka, dająca niejednokrotnie do myślenia. To swoisty rodzaj testamentu napisanego przez Paula Kalanithiego – neurochirurga borykającego się z nieuleczalną chorobą – rakiem. Na podstawie jego zapisków, notatek poznajemy historię życia, ale także i jego śmierci. Życie i śmierć – ambiwalentne terminy, które się uzupełniają. Każdy z nas dostał życie i każdy z nas w pewnym momencie odejdzie ze świata ziemskiego. Taka jest kolej rzeczy. 

Paul Kalanithi z jednej strony ratował ludzkie życie jako lekarz neurochirurgii, a z drugiej sam stał się pacjentem, który tak naprawdę walczył zawzięcie ze swoją chorobą. Stwierdzam, iż swoim heroicznym czynem, próbował udowodnić, iż może pokonać chorobę. Żona, córka, rodzina i najbliżsi przyjaciele – to najważniejsze osoby odgrywające role w tym absurdalnym lecz prawdziwym świecie. Świecie, w którym na co dzień życie igra ze śmiercią. 

JESZCZE JEDEN ODDECH – to wzruszający, mocny, dojrzały reportaż, który tak naprawdę, w moim mniemaniu, KAŻDY powinien przeczytać. Niesie on wiele mądrości życiowych, które w dzisiejszych czasach poszły do lamusa. Ciągła gonitwa za pieniądzem, „wyścig szczurów”, w którym najlepszy wygrywa – przesłoniły nam priorytety. Rozwój techniki powoduje że nie potrafimy już porozmawiać z drugą osobą „twarzą w twarz”. Komunikujemy się tylko przez różne portale społecznościowe, w których czujemy się dobrze, w których możemy wszystko. Wchodząc do komunikacji miejskiej, obrazem który wzbudza we mnie ogólne oburzenie, to obraz gdzie co druga osoba włazi prawie nosem w swojego smartphona i nie widzi świata dookoła siebie. Trzeba wyjść z tego letargu, ze świata fikcyjnego, bo czasami może być już za późno. Za późno na prawdziwą miłość, na uśmiech, na prawdziwe życie.  

Czytając te wzruszające zapiski Paula Kalanithiego przypomniały mi słowa Papieża Franciszka, które wypowiedział do małych pacjentów w szpitalu dziecięcym w Krakowie-Prokocimiu podczas tegorocznych Światowych Dni Młodzieży w Krakowie: Służenie z miłością i czułą troską osobom potrzebującym pomocy sprawia, że wszyscy wzrastamy w człowieczeństwie i otwiera nam ono drogę do życia wiecznego: kto pełni uczynki miłosierdzia, nie boi się śmierci”. 

Paul Kalanithi jako doskonały neurochirurg czynił takie uczynki miłosierdzia. Był lekarzem w pełni znaczenia tego słowa. Precyzyjny, wnikliwy, inteligentny. Profesjonalista i perfekcjonista. Ale jak sam stwierdził: „Nie da się osiągnąć absolutnej perfekcji, lecz warto wierzyć, że człowiek nieustannie się do niej zbliża”.

JESZCZE JEDEN ODDECH to również książka o nadziei. Paul Kalanithi swoją postawą, zachowaniem i pokorą wskazuje nam wartości jakimi powinniśmy się kierować. Nadaje kierunek racjonalnemu spojrzeniu na otaczający nas świat w momencie zagrożenia życia czy nawet śmierci. Jest dobrym „materiałem” do naśladowania abyśmy nigdy w naszym życiu nie poddawali się, abyśmy realizowali swoje plany, zamiary oraz abyśmy mieli nadzieję na lepsze jutro. Przecież nadzieja umiera ostatnia, prawda?

Moja ocena: 10/10

Tytuł: Jeszcze jeden oddech
Autor: Paul Kalanithi
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-08-06190-9
Liczba stron: 232
Kategoria: literatura obca/reportaż
Okładka: miękka ze skrzydełkami

20161005_131956

Serdecznie dziękuję Wydawnictwu Znak Literanova za udostępnienie książki PREMIEROWEJ

Tajemnica Zaginionej Ślicznotki – Eduardo Mendoza

 

Tajemnica zaginionej ślicznotki to już piąta część cyklu z szalonym damskim fryzjerem w roli głównej. Eduardo Mendoza zabiera nas w niesamowitą podróż po Barcelonie gdzie „detektyw” fryzjer tym razem ma za zadanie odkryć prawdę o Oldze Baxter – modelce, która znika w tajemniczych okolicznościach.

Nie jest to pierwsze moje zetknięcie z prozą Mendozy. Wiedziałem iż czytając ją, uśmiech nie będzie schodził mi z twarzy. I w tym przypadku się nie pomyliłem. Niesamowite zwroty akcji, tempo wydarzeń, kreacja interesujących postaci utwierdziły mnie w przekonaniu, iż Mendozę zaliczam do jednych z najwybitniejszych autorów powieści światowych. Przy nim nie ma mowy o znużeniu materiałem. Książka pochłania. Wydaje się iż powieść ta jest prosta w swoim odbiorze. Tak, zgadzam się z tym, ale to taka „literacka fatamorgana”. Za prostotą kryje się wymiar psychologiczny. To bohaterowie czynią z niej cenną powieść. Ich przeżycia, smutki, radości. Poznajemy ich takimi jakimi są. Bogaci, biedni, sfrustrowani, zmanierowani.
Eduardo Mendoza w moim mniemaniu łamie wszelkie stereotypy pisarskie dla typowego autora kryminału. Oczywiście pojawia się zbrodnia, jest ofiara i winny, aczkolwiek do tego wszystkiego dodaje humor w postaci sarkastycznych dialogów, zwrotów, nazewnictwa, które w ostateczności tworzą niesamowitą powieść. Pierwiastek pikanterii również jest zawarty, co tworzy jednolitą całość.
Tajemnica zaginionej ślicznotki to nie tylko fantastyczna powieść kryminalna. To także obraz miasta – Barcelony, w której rozgrywają się wydarzenia. Jak sam Eduardo Mendoza mówi: „Barcelona przez ostatnie 30 lat ogromnie się zmieniła – nastąpiła totalna zmiana. To nie jest już to samo miasto, które pamiętamy z naszej młodości. W tej konkretnej powieści chodziło mi aby opowiedzieć jak ta zmiana nastąpiła i jakie były nasze przeżycia z tym związane. Niektórym z nasz wyszła na dobre, innym na złe, natomiast dla większości z nas była to zmiana negatywna”.*
Książka „przesiąknięta” jest Barceloną. Piękne krajobrazy, klimatyczne uliczki, kawiarenki, sklepy – to czynniki, które tworzą niepowtarzalny klimat miasta. Niewątpliwie nadrzędną cechą każdej metropolii – są jego mieszkańcy. Eduardo Mendoza powie: „Jestem zainteresowany nie tyle miastem, co jego mieszkańcami, czy ludźmi żyjącymi w moim otoczeniu, których spotykam. I to właśnie opowiadam. Ich historie, małe historie – które tworzą taką małą historię współczesności. Opowiadam te historie, które faktycznie znam. Barcelona, jaką jest teraz lub jaką się stała – to doskonale miejsce do opowiadania takich powieści” 
Najnowsza powieść Eduardo Mendozy Tajemnica zaginionej ślicznotki to książka, którą polecam nie tylko fanom autora, ale także Czytelnikom, którzy nie mieli styczności z hiszpańską literaturą. To także genialna książka dla sympatyków samego miasta Barcelony. Mini-przewodnik, który autor zawarł na kartach powieści. Idealna lektura na jesienne wieczory. W świecie damskiego fryzjera, życiowego fajtłapy, dzieje się dużo i dziać się będzie jeszcze o wiele więcej. Mam taka nadzieję, iż Eduardo Mendoza i jego literacki syn – fryzjer – niejednym nas zaskoczą.

Moja ocena: 10/10

Tytuł: Tajemnica zaginionej ślicznotki
Autor: Eduardo Mendoza
Wydawnictwo: Wydawnictwo Znak Literanova
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-240-3686-8
Liczba stron: 341
Kategoria: literatura obca
Okładka: miękka

zdjęcie okładki: prywatny zbiór

  • zamieszczone cytaty pochodzą ze spotkania autorskiego z autorem Eduardo Mendozą, które miało miejsce w księgarni MATRAS, mieszczącej się w Al. Solidarności 113 w dniu 04.10.2016r. Fotografie: Jan Przybysz

 

20161004_181335

 

20161004_183439